Czym jest prawda w literaturze?

Bram Stoker rozpoczyna swoją najbardziej znaną powieść Dracula wstępem:

Kolejność, w jakiej przedstawiono poniższe zapiski, stanie się dla czytelnika jasna w toku lektury. Pominięto wszystkie szczegóły nieistotne dla sprawy, by ta opowieść, w której prawdziwość dziś i tak już niemal nie sposób uwierzyć, obejmowała wyłącznie suche fakty. Żadna ze składających się na nią relacji dotyczących przeszłych wydarzeń nie może być przy tym obarczona jakimikolwiek błędami wynikającymi ze słabości ludzkiej pamięci, bowiem wszystkie notatki sporządzane były na bieżąco, chociaż każda z nich prezentuje jedynie punkt widzenia i zakres wiedzy jej autora.

Ten, można powiedzieć, tekst poboczny, rodzaj autorskiego wyjaśnienia, ma bardzo ważny wymiar nie tylko dla samej powieści, ale przede wszystkim dla rozważań na temat tego, co jest prawdą w literaturze.

W pierwszej kolejności powinniśmy się zastanowić, kim jest osoba, kierująca do czytelnika przytoczone wyżej słowa. Czy jest to autor? Narrator? A może zupełnie inny byt? Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w zakończeniu powieści, napisanym w podobnym stylu, jak przytoczone wprowadzenie do utworu. Podpisuje się pod nim Jonathan Harker, a więc główny bohater, autor pamiętnika, którego fragmenty zostały „upublicznione” w książce. Można więc wywnioskować, że wtrącenie na początku powieści oraz jej zakończenie są klamrą, spinającą cały utwór – zbiór dokumentów diarystycznych i epistolarnych, wybranych i ułożonych przez Harkera. Tylko po co tyle zachodu? Dlaczego Bram Stoker kreuje redaktora o cechach narratorskich? Dlaczego czyni tym redaktorem głównego bohatera? By odpowiedzieć na zadane wyżej pytania, warto odwołać się do wyznaczników konwencji grozy, w jakiej utrzymana jest powieść.

Konwencja grozy przewiduje między innymi wprowadzenie czytelnika w stan niepokoju czy też lęku przez wplecenie w świat realistyczny (w przypadku Draculi jest to Europa drugiej połowy dziewiętnastego wieku – świadczą o tym miejsca, w których dzieje się akcja – Londyn, Whitby, Karpaty itp. oraz pojawiające się rekwizyty – np. książka telefoniczna w bibliotece hrabiego Draculi) postaci i/lub zdarzeń fantastycznych.  Zestawienie to wywołuje niepokój, gdyż łączy świat, który znamy, funkcjonujemy w nim na co dzień, z bohaterami lub zdarzeniami, które w naszej rzeczywistości nie istnieją. Efekt czytelniczy jest osiągany przez zatarcie granicy pomiędzy tym, co realistyczne, a fantastyką. Analizując początki literatury grozy, wywodzącej się z opowiadań niesamowitych, tworzonych w dobie romantyzmu, przekonamy się, iż takie zestawienie było typowe dla epoki, w której tworzyli Byron, Goethe czy Mickiewicz. Przenikanie się realizmu z płaszczyzną metafizyczną, światem duchów i bytów nierealnych było zabiegiem stosowanym przez wielu ówczesnych pisarzy. Weszło też na stałe do wyznaczników konwencji grozy, gdzie zostało użyte w celu przestraszenia czytelnika możliwością istnienia istot fantastycznych w rzeczywistości podobnej do tej, w której żyje – w świecie realistycznym, można powiedzieć p r a w d z i w y m. Tylko co tak naprawdę jest prawdziwe w literaturze?

Roman Ingarden w O tak zwanej „prawdzie” w literaturze dowodzi, że o niczym, co zostało przedstawione w literaturze, nie możemy wnioskować logicznie w kategoriach prawdy czy fałszu. Przynajmniej nie w takim ujęciu, jak robimy to w realnym świecie. Wszystko bowiem, co znajduje się na kartkach naszych ulubionych powieści, opowiadań czy nowel jest fikcją literacką, istniejącą tylko w obrębie danego utworu. Gdy przestajemy czytać książkę, świat powieści oraz zdarzenia w niej przedstawione przestają istnieć. Dokładniej będzie jednak stwierdzić, że nie istnieją one nigdy i nigdzie poza kartkami i wyobraźnią czytelnika (w jego czytelniczych konkretyzacjach). Nawet jeśli (podając przykład za Ingardenem) czytamy w Popiołach Stefana Żeromskiego „Ogary poszły w las”, zdanie to nie kreuje w naszym świecie psów, które pobiegły w głąb lasu. Nie oznacza to nawet, że wspomniane ogary, czy też wymieniony las w ogóle kiedykolwiek istniały (choćby były nawet podobne do jakiś znanych czytelnikowi lub autorowi lasu i ogarów). To, co powstanie w utworze, Ingarden nazywa quasi-sądami właśnie przez wzgląd na ich zaznaczoną wyżej cechę: brak możliwości wnioskowania logicznego o nich (niemożliwości określenia, czy są prawdziwe czy fałszywe). Wspomniana praca filozofa to ważna pozycja w teorii literatury, ponieważ zwraca uwagę na fakt, że nie możemy postrzegać tego, co zawarte w literaturze w kategoriach prawdy lub jej braku, a tym samym nie powinniśmy jako czytelnicy czynić prostego utożsamienia bohatera i/lub narratora z autorem. Z tego też powodu nie powinniśmy przypisywać myśli, motywacji czy światopoglądu bohaterów lub narratora, twórcy utworu. Dotyczy to nawet tak „wiarygodnego” rodzaju literatury jak diarystyka (kwestię tzw. paktu autobiograficznego omawia szerzej Marcel Woźniak w Biografii Leopolda Tyrmanda, o której wspominaliśmy ostatnio na łamach MasterMind. Pojawia się on przy omawianiu kwestii powstawania i prawdziwości Dziennika ’54 Tyrmanda. Jest to istotne i jednocześnie kontrowersyjne zagadnienie, do którego wrócimy z pewnością w jednym z kolejnych artykułów, tu zostawiając je jedynie w formie dygresji).

Można zapytać, po co te rozważania o prawdzie, jeśli tematem przewodnim jest powieść Stokera. Wróćmy więc do Draculi

Skoro nic nie jest w literaturze prawdą, a jednocześnie grozę buduje się poprzez zestawienie tego, co realistyczne z tym, co fantastyczne, by osiągnąć zakładany efekt, autor powieści musiał w taki sposób wykreować swój utwór, by dawał on duże wrażenie realizmu, a wręcz prawdziwości. Stąd między innymi forma diarystyczno-epistolarna, sugerująca jakoby było to zestawienie autentycznych dokumentów, zebranych jedynie przez redaktora w całość, z której wyłania się opowiadana historia. Nawet to, że nie zachowały się oryginały wspomnianych wyżej dokumentów, a te, dane czytelnikowi są kopiami, jest fabularnie uzasadnione w wiarygodny sposób. Figury retoryczne, zastosowane przez Stokera – mowa we wstępie o prezentacji f a k t ó w, ukazanie różnych punktów widzenia, a więc wskazanie, że jest wielu świadków tego, co się zdarzyło, rezygnacja ze wszystkich elementów, które są nieistotne dla historii, sugeruje czytelnikowi już od pierwszych zdań, że fabuła powieści stanowi zapis prawdziwych wydarzeń.

Po wnikliwej lekturze Draculi widać, że autor skrupulatnie zaplanował sterowanie emocjami, procesem poznawania i wnioskowania o utworze przez czytelnika. Wszystko to, by osiągnąć założony na samym początku tworzenia efekt – przestraszenie odbiorcy. Przekonanie osoby obcującej z tekstem, że jest on oparty na faktach, a więc że historia Jonathana Harkera, jego żony i przyjaciół zdarzyła się naprawdę, pozwoliła Stokerowi poprzez mechanizmy konwencji grozy konsekwentnie dążyć do osiągnięcia celu. Może właśnie stąd bierze się popularność napisanej przez niego powieści i szczególne miejsce, jakie jego wampir zajmuje w literaturze i ogólniej w kulturze.

Przykład Draculi pokazuje, że autor powinien zwracać uwagę nie tylko na atrakcyjność opisywanej historii, kreację bohaterów, ale także myśleć na każdym etapie tworzenia utworu przez pryzmat celu – efektu czytelniczego, który chce osiągnąć.

Autorem wpisu jest Wojciech Elszyn, magister filologii polskiej o specjalizacji filmoznawczej, twórca krótkich form epickich, pasjonat zagadnień z zakresu teorii literatury, trener kreatywnego pisania, współtwórca serwisu warsztatpisarza.pl.

Tekst jest przedrukiem artykułu z Czytelni Akademii Rozwoju MasterMind.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *